Pomórnik to istota najbardziej przypominająca wyglądem i sposobem aktywności Chupacabrę, grasująca w Polsce na Pomorzu Zachodnim.Pod koniec 2004 r. w okolicach Goleniowa na kilku posesjach rolniczych zostały znalezione okaleczone i zabite kaczki, króliki i kury.
Okazało się, że identyczne incydenty miały miejsce w innych miejscowościach - Czarnogłowy, Moracz i Świętoszewko. Tutejsza społeczność nadała temu grasującemu stworzeniu nazwę Pomórnik co oznaczało istotę diabelską wedle wierzeń ludowych.Doszło do tego, że została urządzona obława, w której wykorzystano nawet helikopter, a w akcje zaangażowali się obok myśliwych - mieszkańcy regionu, którzy na własną rękę próbowali długo schwytać bestię. Pomórnik jednak nadal został nieuchwytny.Straty w trzynastu gospodarstwach oszacowano na 116 królików, 21 kur, 5 kaczek i jedną kozę, ponadto doliczono jedną sarnę.
Z relacji osób, które widziały Pomórnika rysuje się obraz niemal Chupacabry, którą opisywałem ostatnimi czasy na blogu, z tym, że oczy były lśniąco niebieskie.Badania weterynaryjne wykazały, że zwierzęta zostały uśmiercane jednym uderzeniem łapy w okolice serca.Według specjalistów w Polsce nie zachowuje się tak żadne zwierzę.Władze gminy i miejscowa Policja tłumaczą oficjalnie ataki działaniem bezpańskich psów, które w tym okresie można było spotkać masowo w tym regionie.Na miejscu ekipa badawcza z Centrum Badań UFO i Zjawisk
Anomalnych pobrała próbkę sierści, którą oddano do laboratorium Akademii Rolniczej
w Poznaniu w celu przeprowadzenia badania. Wykonano analizę włosów pokryciowych
i podszyciowych, na podstawie której wyciągnięto wniosek, że napastnik jest
zwierzęciem mięsożernym i drapieżnym. Wykluczono psa, wilka, rysia i żbika.
Następnie próbki przekazano do laboratorium molekularnego w Zurichu
(Depertement fur Nutztiere Abteilung Veterinarmedizinisches Labor, Zurich). Wyodrębniono
tam DNA i porównano je z bazą wzorców. Wyniki wskazywały na to, że pobrany materiał najbardziej
odpowiada specyfice mikrosatelity rosomaka (Gulo gulo) i jest typowy dla
tego gatunku. Badania przeprowadził dr Cloud Schelling.
Najprawdopodobniej mamy do czynienia z jakąś krzyżówką, albo mutacją zwierzęcą.Niektórzy twierdzą, że to sama Chupacabra przywędrowała do nas, zwłaszcza, że wcześniej podobne incydenty miały miejsce na Ukrainie i Białorusi.
Bardzo ciekawe, pozostaje miec nadzieje ze więcej świadków ujawni tego typu obserwacje. Podsylam tekst który tłumacze z czeskiego, a który został wysłany do czeskiego badacza tajemnic Pana Otomara Dvoraka. Moze to miec związek z pomornikami:
OdpowiedzUsuń"Dzień dobry, po przeczytaniu artykułu Eryka o zagadkowym domu z fasadą w zanikłej osadzie Pustina na Šumavě, przypomniałam sobie miejscową opowieść.
Kiedyś odwiedziłam koleżankę która mieszkała na odludziu, kilka kilometrów od Pustiny. Tam owe barwne podanie słyszałam.
Wszystko odegrało się w latach pięćdziesiątych właśnie w tym domu z fasadą. Żył tam kiedyś lekarz Kostrouch, który zajmował się tam różnymi okultystycznymi seansami razem z jego tajemniczą grupą.
Ponoć ta grupa wywołała istotę z innego wyzmiaru, która miała leczyć ludzi. Istota ponoć leczyła i szkodziła, Kostrouch ją żywił końskim mięsem. Mówi się że członkowie wspólnoty szybko zaczęli umierać, ostatni został Kostrouch.
Po jego śmierci ów byt karmiła jego żona, później się wyprowadziła, i od tego czasu w tych okolicach znajdowane są rozszarpane zwierzęta.
Ponoć znikają tu i ludzie. Równocześnie w tych okolicach dochodziło do tajemniczych uzdrowień. Istota miała mieć ponoć głowę niedźwiedzia. Brzmi to jakby przesadzone, ale opowieść jest ładna"
http://otomar-knihy.webnode.cz/pribehy-ctenaru/
Drodzy państwo nie jestem zoologiem lub kryptozoologiem.Ale interesowała mnie zoologia jako dziecko. Mieszkam w USA od wieku dwunastu lat więc moja ortografia może być nieco gorsza niż innych. Gdy przeczytałem historie o Pomórniku próbowałem określić jaka istota może się z tym kryć. Większość nie pasowała mi do jego opisu. Jeżeli jest to jakiekolwiek stworzenie znane ( nawet pośród znanych cryptidów) tylko kilka przychodzą na myśl. Chupacabra jest możliwą odpowiedzią. Ale jeżeli chodzi o niego naukowcy twierdzą że istnienie takiej istoty jest zoologicznie nie możliwe. Oczywiście gdyby ktoś stwierdził że stworzenie takie jak dziobak istnieje sto lat przed jego odkryciem uznane było by to jako głupi żart. Poza tym niektóre rysunki przedstawiające Chupacabrę są bardziej realistyczne od innych.Problem jaki widze z Chuacabrą jest fakt że zdaje się on żyć zbyt daleko na połunie. Będąc przystosowany raczej do cieplejszego klimatu niż północna Polska. Taki sam problem widzę z Chmisitem ( Niedźwiedzem z Nangji). Pomimo że bardzo pasuje do opisu Pomórnika żyj w Afryce. Jeżeli Pomórnik jest spokrewniony z rosomakiem jedyne sworzenie jakie przychodzi mi na myśl jest Śnieżny Wasset. Jest on spokrewniony z rosomakiem ale czterokrotnie większy. Zyje na dalekiej północy (oczywiście jeżeli istnieje). Jest drapieżnikiem ale on z kojei przebywa tak daleko na południe tylko w czasie zimy. Pozatym nie wiem czy którekolwiek z tych stworzeń w nocy odbija niebieskie światło. Odpwiedzią mógłby być zwykły duży niedźwiedź ale jego oczy świecą na czerwony lub zielony kolor nie niebieski. nie jestm więc wstanie przypisać żadnego stworzenia do opisu Pomórnike i chcialbym się o nim więcej dowiedzieć.
OdpowiedzUsuńPamiętam dobrze tamte wydarzenia, mój ś.p. Dziadek mieszkał wtedy w Świętoszewku i również stracił sporo królików,w efekcie czego zaprzestał ich hodowli. Jednakże... Artykuł, ten jak i zamieszczony w Wikipedii, bazuje na artykule w czasopiśmie "Fakt", co powinno dać do myślenia. Z relacji Dziadka, jak i kilku jego znajomych, wynika że "pomórnikiem" nazwał tajemniczego zabójcę królików jedynie autor artykułu, w każdym razie żaden z poszkodowanych hodowców. Nie było też obławy policji i myśliwych ze wsparciem śmigłowca, przeciwnie - policja nie podjęła interwencji w tej sprawie. Hipotezy o rosomaku nie jestem w stanie potwierdzić, istnieje z kolei relacja łowczego miejskiego z powiatu goleniowskiego, pana Ryszarda Czeraszkiewicza, który podejrzewał że jest to dzieło zdziczałych psów, które faktycznie grasowały podówczas w okolicy.
OdpowiedzUsuńDodajmy że artykuł w "Fakcie" kończył się tym, jak "Pomórnika" przepędziła ostatecznie... mieszkająca na bagnach guślarka. Problem w tym że nie dość że w okolicy nie ma żadnego domu na bagnach ani chociaż bagien, to nawet bez tego nikt taki nie istniał i nie istnieje...
Koniec końców, z perspektywy może nie uczestnika, ale prawie że obserwatora wydarzeń, stwierdzam że historię tą należy podzielić przez 100, w znakomitej większości traktując ją jako fantazję redaktora. No ale czego się nie robi żeby ciekawiej było...