Opis przeżyć Wiesławy, która ma zdolność postrzegania innych gęstości i wymiarów.
Zgłaszająca : Wiesława, mieszkanka miasta Szczecin ( Polska )
Data zgłoszenia : 19 stycznia 2025 r.
Relacja :
Wśród moich wszystkich duchowo - bajecznych przygód ta bije wszystkie na głowę. Mam pełną świadomość, tego co piszę, ci co mnie znają osobiście wiedzą, że z moją psychiką i ego jest wszystko w porządku. Moje ego siedzi cichutko zamknięte w pudełku od zapałek i rzadko kiedy zabiera głos. Wiem kim JESTEM i nie potrzebuję głaskania ego nawet w świecie duchowym. To tak dla zrozumienia. Napiszę tylko jak wygląda moje postrzeganie; najwyraźniej widzę wszystko w stanie theta, podczas "drzemek", potem widzenie mentalne, czyli jakby w głowie, następne widzenie, jakby pod zamkniętymi powiekami oczami fizycznymi, towarzyszą mi często doznania fizyczne, bardzo rzadko mi się zdarza i jest chyba najdziwniejsze ze wszystkich, bo obraz wygląda jakby był naszkicowany brązową kredką. Wszystkie opisywane wydarzenia na bieżąco z Rafałem sprawdzaliśmy. Do rzeczy... Ach te moje poranne drzemki.... Oczywiście od niej się zaczęło.... Wyrzuciło mnie jakieś 3-4 km od domu na drogę krajową, między dwiema miejscowościami. Zastałam tam świeżo rozbity statek. Wokoło po polach biegały rozpłoszone ogromne, wielkości dinozaurów, półprzezroczyste, fluorescencyjne zwierzęta. W trakcie sesji Rafał powiedział, że te zwierzęta żyją normalnie na Ziemi, tylko w innej gęstości. Po chwili przerzuciło mnie na krańce miejscowości, bliżej domu. Tam odgrywała się walka statków na niebie, spadały na ziemię, jeden po drugim, zwierzęta dalej biegały jak szalone. Gdy jeden ze statków spadał, ja skuliłam się, czekając na wybuch i w tym momencie przeniosło mnie do sypialni. A tam kolejna niespodzianka. Wracam na jawę i słyszę jak po moim pokoju w listopadzie lata ogromny robak, głośno bzycząc. Przestraszyłam się, znieruchomiałam i czekałam co będzie się działo dalej. Wyleciał jakby przez okno, które było zamknięte. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że to nie był robak. Po chwili, gdy ochłonęłam, ukazała mi się piękna kobieta, blondynka, krótkie włosy, miała na sobie uniform z emblematem. Wydawała się bardzo ciepła i sympatyczna. Miała na imię Sofia. Zdałam sobie sprawę, że widzę ją na tle mojej charakterystycznej zasłony w pokoju i że siedzi u mnie na łóżku. Gdy otworzyłam oczy wszystko zniknęło. Poprosiłam Rafała o pomoc w rozwikłaniu zagadki. W trakcie sesji okazało się, że rozbity statek leciał po mnie. W planie było uprowadzenie mnie, nawet fizyczne. Ta kobieta i jej załoga uchroniły mnie przed tym. To był dopiero początek. Kilka nocy później, wyrzuciło mnie podczas snu, do pobliskiej miejscowości, do domu moich dziadków. Stoję u nich na posesji i widzę jak nad moją głową na niebie toczy się znowu ogromna bitwa. Wszędzie słychać huki i widać błyski i ogień. W pewnym momencie wyglądam zza rogu budynku, a tam przed furtką stoi zaparkowany statek UFO. Nagle stoję w progu domu i witam 8 mężczyzn, znowu w uniformach, wyglądają jak latynosi. Jedyne co zdołałam wykrztusić z siebie przed obudzeniem, to komplement, "ale macie fajne stroje, takie kolorowe, bajkowe". Skojarzyłam je z kolorowymi teletubisiami. I znowu sesja. Okazało się, że była to ponowna próba uprowadzenia mnie, a może i nawet likwidacji. Ci mężczyźni, których przywitałam w progu domu, byli z rasy zamieszkującej okolice Plejad, ale nie są to Tajgetanie. Przybyli, by zakłócać moją energię, by przeciwna strona nie mogła odczytać ze mnie informacji. A informacje jak się potem okazało, były niebagatelne. Plany całej bitwy. I teraz punkt kulminacyjny. Minęło kilka nocy od tamtej akcji, kładę się do łóżka, zamykam oczy i co widzę? Stoję na ogromnym pustym parkingu i rozkazuję jakimś ludziom, jak mają rozstawiać ławki szkolne. W ostatniej chwili zmieniam zdanie i ku zdziwieniu reszty nakazuje rozstawić je inaczej niż było uzgodnione. Otwieram oczy i pierwsze co mi przychodzi do głowy, to co to za oszustwo? Ściągam iluzje i hipnozy i co widzę? Rozstawiam jakieś bataliony.W tym momencie wiedziałam już, że będzie się działo i nocka z głowy. Na rozwój sytuacji nie musiałam długo czekać. Następne co widzę w pół śnie, to jak schwytano mnie i 3 inne istoty i prowadzono do likwidacji. Znowu się wybudzam. Przysnęłam znowu na chwilę i podczas tego spaceru w celu likwidacji próbuję obmyślić plan ucieczki. Udaje mi się uciec. Chowam się na jakimś statku skulona za częściowo oszklonymi drzwiami. Swoją świadomością widzę, jak jakiś męski osobnik stoi za drzwiami i zastanawia się w popłochu czy wbiec do tego pomieszczenia. W tym pomieszczeniu jest istota, która mi pomogła. Było to coś w rodzaju laboratorium, gdy zobaczyła tego osobnika za drzwiami zachowywała się jakby mnie tam nie było i robiła co swoje, zachowała stoicki spokój. Tym samym osobnik ten zwątpił, że mogłam tam wbiec. Znowu pobudka. Następne co widzę we śnie, to jestem z kilkoma lub kilkunastoma istotami przy ognisku, w jakimś lesie, wokoło rosną ogromne drzewa, kilkanaście metrów dalej jest stara drewniana chatka i wokoło dwa stawy rybne. Odpoczywamy po bitwie. Obok mnie siedzi jakiś mężczyzna, próbuje się do mnie w nadmierny sposób przymilać. Czuję, że jest bliski memu sercu, ale zrobił coś czego nie mogę mu wybaczyć. Teraz wiem, że popełnił jakiś błąd, przez który zostaliśmy schwytani i chyba tylko ja o tym wiem. Jeśli ktoś jeszcze sądzi, że to tylko sny, to najlepsze na koniec. W trakcie tych pobudek wydarzyło się coś jeszcze, tylko nie mogę sobie przypomnieć w którym dokładnie momencie. Otóż podczas jednej z pobudek usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać co tu się wyprawia? I nagle poczułam ogromny ucisk na głowę, pisk i szum w uszach, zobaczyłam jak spływają kody matrixa i tadam... Pod powiekami ukazała mi się kobieta (dlatego wcześniej pisałam o różnych typach postrzegania) zaczęła coś do mnie mówić, nie słyszałam jej, czułam tylko jakby ktoś kręcił pokrętłem od radia w mojej głowie i ustawiał te piski i szumy. Tak się przestraszyłam, że wyłączyłam to. Prawdopodobnie chciała przekazać mi koordynaty schronienia, albo mnie przed czymś ostrzec. To nie pierwszy raz, kiedy istoty wykorzystują umiejętności mojego ciała energetycznego, wcześniej na Faceboku pisałam post o mrówkach, ale nie zdarzało się to na taką skalę. W akcję zaangażowanych było 117 istot świetlistych z Ziemi. Plany były naprawdę skrzętnie ukrywane, razem z Rafałem nie daliśmy rady odkryć o co chodzi. W międzyczasie Rafał w tej sprawie "odwiedził" Pentagon. A po wszystkim udaliśmy się z Rafałem na wizytę do króla Etortian (nigdy nie pamiętam jak ta rasa dokładnie się nazywa, ale lepiej nie mieć z nimi do czynienia). To głównie przeciwko tej inwazyjnej rasie toczyły się walki. Mam nadzieję, że niektórym otworzyłam szerzej oczy. Pozdrawiam.
Jeśli ktoś z państwa chciałby podzielić się swoimi przeżyciami to proszę pisać do mnie na adres e-mail : ponury1@poczta.onet.eu albo na Messenger Fb.
Piotr Gadaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz