Czy ktoś nad nami czuwa, opiekuje się, troszczy, chroni od
niebezpieczeństw ?
Jestem tego pewien, bo trochę o tym historii mówiących w
życiu usłyszałem, a co najważniejsze niejednokrotnie sam odczułem takie
działanie.
Historia wiary w anioły sięga starożytnego Egiptu i Babilonii.
Religie tych cywilizacji mówiły o duchach i bytach, które miały być pośrednikami
między ludzkością, a bogami. Dość często były to istoty zwierzęce z ludzkimi
twarzami, posiadające skrzydła.
Wiele wzmianek o nich jest w starym testamencie. Niestety
nie podaje się dokładnych szczegółów o ich naturze. Wiele więcej natomiast
można znaleźć w pismach kabalistycznych i apokryfach. Również ludzie nie należący
do żadnej religii nie rzadko są przekonani o istnieniu niewidzialnej siły,
która ma im pomagać.
Z racji tego, że wychowałem się w katolickiej rodzinie moje
wyobrażenie istot opiekujących się nami od dzieciństwa było stricte religijne
tj. byt półprzezroczysty, sunący trochę nad ziemią i potrafiący fruwać z racji
posiadania swoich ogromnych skrzydeł. Nawet kiedyś taki przyszedł do mnie we
śnie jak byłem dzieckiem, a energia płynąca od niego przyniosła mi ukojenie i
pocieszenie.
Z upływem czasu co wiązało się z mentalnym odejściem od
kościoła katolickiego, moje wyobrażenia się nieco zmieniły. Po zapoznaniu się z
postrzeganiem i wierzeniami innych, którzy opisywali na łamach internetu swoje
widzenie tych istot, jak również z książkami Michaela Newtona i Roberta Monroe,
miałem w głowie inne wizje tych bytów. Ten pierwszy swoje opisy opierał o
badania, które przeprowadził na kilkudziesięciu pacjentach, poddając ich
hipnoterapii, a drugi wiedzę czerpał z podróży poza ciało fizyczne, zwanymi
OOBE.
Dotarło do mnie iż każdy ma swojego przewodnika duchowego, który
sprawuje nad nami opiekę. Istoty te zawsze są na wyższym poziomie rozwoju duchowego
od nas. Większość z nich kiedyś reinkarnowała się wielokrotnie na Ziemi,
niektóre nadal to robią, po czym wracają po swojej śmierci do świata duchowego,
dalej pełniąc swą rolę. Skąd od wieków te wzmianki o uskrzydlonych, półprzezroczystych
bytach ? Otóż mogą oni przybierać dowolną postać, od świetlistych kul, przez
formy zwierzęce po postacie ludzkie. Zdecydowały się na anielski wizerunek, aby
przyjaźnie nam się prezentować, równocześnie mając oryginalny wizerunek, aby
ludzie nie mieli wątpliwości kto ich nawiedza. Jeśli ktoś jest zainteresowany rozszerzeniem
swojej wiedzy to odsyłam do lektur wyżej wymienionych panów. Na początek
proponuje książkę Michaela Newtona „ Wędrówka dusz. „
Jak byłem nastolatkiem często chodziłem po miejscowych bagnach,
lecz wtedy jeszcze nie znałem zasad bezpiecznego poruszania się po nich. Idąc
swobodnie przed siebie nagle zapadłem się pod ziemię, a raczej pod grząską masę
gleby z wodą, po pas. Zacząłem powoli napadać się niżej, aż tu niewiadomo skąd
wzięły się obok mnie dwie długie gałęzie sięgające pod drzewo. Szybko złapałem
za nie i rytmicznie podciągnąłem się raz za razem na ich drugi koniec. Stamtąd ostrożnie.
małymi krokami ruszyłem w stronę pobliskiego pola. Historię opowiedziałem sąsiadom
i rodzinie, od której dowiedziałem się, że miałem sporo szczęścia, bo kiedyś
tam koń zapadł się cały, a miejscowa historia na swoich kartach ma kościół,
który wraz z ludźmi poszedł pod powierzchnię. Od tamtej pory długo się nie
wybierałem na mokradła, aż do czasu jak opowiedziano mi o tym jak bezpiecznie
się po nich poruszać. Najważniejsze jest przemieszczanie się głównie przy
drzewach, gdzie nawierzchnia jest stabilna i sprawdzanie za pomocą kijka drogi
przed sobą.
Innym razem, gdy wchodziłem po dość długiej drewnianej
drabinie i będąc prawie na samej górze, zarwał się pode mną szczebel i zacząłem
spadać w dół. Spadałem, ale nie tak normalnie, że nagle runąłem na ziemię, lecz
czas zwolnił i leciałem w dół w zwolnionym tempie, dzięki czemu wyszedłem z
zajścia tylko z zadrapaniami. Kiedy indziej idąc brzegiem rzeki, gdzie było
stromo zarwała się pode mną skarpa, a mi tylko osunęła się noga, nie pociągnęło
mnie w dół, mogłem dać swobodnie krok naprzód i iść dalej. Naturalnie, że
oddaliłem się od brzegu. Odnośnie akwenów wodnych to miałem również kilka
sytuacji kiedy zapadł się pode mną lód, podczas, gdy robiłem przeręble na
stawie, co należało do moich obowiązków. Nie poszedłem pod tafle lodu, jak to
się nie rzadko słyszy w telewizji przy takich zajściach. Wpadłem do wody, ale w
błyskawicznym tempie, bez trudu zaraz znalazłem się na stabilnym podłożu. Miałem
też taką sytuację, że jak wychodziłem zamyślony szybkim krokiem z parkingu na
ulicę, nagle mnie cos zatrzymało, ni z tego ni z owego zamarłem w bezruchu, a
przede mną przeleciał samochód, po czym normalnie mogłem się ruszyć.
Och miał się ten mój „
anioł „ ze mną, miał. Trzeba było nierozważnego chłopca wyciągać z tarapatów. Najważniejsze,
że był i jest tu ciągle przy mnie, a ja zacząłem wraz z wiekiem większa wagę
przywiązywać do kwestii bezpieczeństwa.
Jeśli chodzi o inne zasłyszane historie o których wspomniałem
na wstępie, to są to głównie wzmianki o pojawianiu się i ostrzeganiu w snach,
co później się sprawdzało ; nagłe, gwałtowne samoistne poruszenie kierownicą w
bok, co uchroniło od wypadków ; silne przeczucia, żeby czegoś nie robić, lub
coś zrobić, czy prowadzenie przez koty do miejsc, gdzie było coś istotnego np.
zgubiona rzecz, czy element wymagający naprawy.
Czy mamy przewodników duchowych, od wieków wyobrażanych i
ukazujących się w postaci aniołów, którzy nami się opiekują ? Zdecydujcie sami,
czy historie przytoczone przeze mnie potraktujecie jako łut szczęścia, czy może
faktycznie jest coś na rzeczy.
Jeśli chcecie się podzielić swoimi przeżyciami do napiszcie do
mnie na adres e –mail : ponury1@poczta.onet.eu.Na życzenie gwarantuje
anonimowość. Można też opisać swoje
historie w komentarzach pod artykułem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz