Relacja z nawiedzonego domu w Milanówku :
Jak miałam 7 lat to przeprowadziłam się z mamą z Warszawy do Milanówka, do jej wujka, który owdowiał i mieszkał sam, bo nie miał rodziny.Milanówek to zielone podwarszawskie miasteczko w którym było pełno starych przedwojennych willi.Wujek mojej mamy miał trzy pokojowy domek z werandą i poddaszem, oraz duży 2500 mkw ogród. Cała posiadłość była ogrodzona jak i innych sąsiadów i ok godziny 7 wieczór każdy zamykał furtkę na klucz.Ja dostałam pokój od strony południowej, od strony podwórka z którego było widać w budę starego psa Pimpka, który zawsze szczekał, gdy ktoś wchodził na posesje lub, gdy psy sąsiadów usłyszały kogoś na ulicy.To wyglądało tak, żęjak ktoś pojawiał się wieczorem na ulicy to pies szczekał pierwszy, a potem następny, następny i następny.Wiadomo było, że ktoś idzie ulicą, ale rzadko to się zdarzało, gdyż Milanówek to ostoja spokoju i dużej przestrzeni między sąsiadami.Przynajmniej tak było 30 lat temu. I wszystko było by fajnie gdyby nie jeden rzecz....
Pomimo jasnego domu wypełnionego
paprociami, pięknego ogrodu, to ja bałam się tam zostawać sama nawet w pokoju
przy zapalonym świetle, bo w domu straszyło.Często późnym wieczorem ok. 22.00 podczas jakiegoś zajęcia np. pakowania zeszytów do szkoły znienacka
przeszywał mnie paniczny strach, bo wyczuwałam czyjąś obecność w pokoju.Ze
strachu chciało mi się krzyczeć, ale nie robiłam tego, bo nie było nikogo widać i
bałam się reakcji dorosłych, że mnie wyśmieją, że sobie coś ubzdurałam. Odnosiłam
wrażenie, że ktoś lub coś jest w pokoju i zastępuje mi drogę.Niemal paraliżowało mnie
ze strachu i chwile to trwało zanim zebrałam się na ucieczkę z pokoju.Słyszałam też w nocy chodzenie po
strychu pomimo, że mama i wujek już dawno byli w swoich pokojach i spali.Było
słychać kroki takie same jak ktoś z nas za dnia chodził po poddaszu.Było też
pukanie do okna w szybę, takie na trzy razy, takie samo jak by człowiek zapukał
by w okno.Raz nawet okno było otwarte, bo było lato, światło zapalone, a moja mama
stała przy mnie w pokoju, gdy usłyszałyśmy to pukanie w okno.Wujek był w kuchni
w tym czasie, bo go słyszałyśmy.Mama podeszła do okna, odsłoniła zasłonę, ale
nikogo tam nie było, pies też nie szczekał ani nasz ani sąsiadów ani żaden na
ulicy.Zlękłam się i zapytałam mamy co to pukało, a ona chcąc mnie uspokoić, bo
wiedziała czego się boje, powiedziała "to jakiś ptak puka w okno". Ja
jej na to, że ptaki o tej godzinie już śpią, a ona "to pewnie był
nietoperz".Dla mnie to było niewiarygodne,
wiedziałam, że zmyśla by mnie uspokoić, gdyż odgłos był dokładnie taki jakby człowiek zapukał w
okno, by mu otworzyć.Wieczory i noce były tam najgorsze, bałam się wstać do
toalety do tego stopnia, że mama zamontowała mi lampkę w akwarium, która była zapalona
przez cała noc, a przy łóżku postawiła mi nocnik bym nie musiała przechodzić
przez cały dom do łazienki.Pomimo tego bałam się w tym domu tak bardzo, że
gdy się obudziłam w środku nocy za potrzebą to trzymałam do rana z kołdrą
naciągniętą na głowę, bo czułam, że nie jestem sama w pokoju.Także za dnia
odczuwało się dziwną, nieprzyjemną energię jakby nie było się w tym domu
samym.Co dziwne takie odczucie czyjejś obecności odczuwałam w pewnych miejscach
ogrodu i co dziwne tam, gdzie było zainstalowane światło.Dodam tylko, że nie
byłam lękliwym dzieckiem, bo mieszkając w poprzednim domu oglądałam kino nocne z
mamą i się nigdy nie bałam.Nie bałam się również po tym jak wyprowadziłam się z
Milanówka.Dziwną, nieprzyjemną energię odczuwali też nasi goście, którzy zostali
zaproszeni do nas na kilka dni.Sami przyznawali, że baliby się tu mieszkać, bo
jest tu coś dziwnego.Moja koleżanka, którą zostawiłam dla żartów w pokoju, gdy
wyłączyli prąd, dostała ataku panicznego płaczu i krzyku.Pod koniec trzeciego,
ostatniego roku mieszkania w tym domu, już po śmierci wujka moją mamę męczyły
sny jakby ją ktoś dusił przez sen.Raz byłam świadkiem tego jak spała i zaczęła
się dusić, przestraszyłam się i ją obudziłam, ale co dziwne ona miała zarysowania
na szyi.Te duszenia zdarzały jej się prawie co noc, a też sny na jawie i
paraliż senny z udziałem zmarłej żony wujka, że chodziła po domu i rzucała
garnkami.Mama opowiadała mi, że obudził ją raz dźwięk rzucanych garnków i głosu
kobiety, że " nikt nie będzie mi tu już rządził ". W końcu wstała i poszła
do kuchni, bo widziała palące się tam światło, ale jak weszła to wydawało jej się, że światło wychodzi z łazienki, ale gdy tam weszła to było tam ciemno.Mi zdarzyło się lunatykować w tym domu, chodziłam raz po pokoju w kółko z wyciągniętymi rękoma i nie wiedziałam, że to
robię, w końcu mama mnie zaprowadziła do łózka i gdyby nie to nie miałabym
nawet tej świadomości, że lunatykowałam.Po trzech latach wyprowadziłyśmy się z
tego domu.Z jednej strony żal mi było wspaniałego dzieciństwa i wspaniałych
koleżanek z którymi bardzo się związałam oraz kontaktu z naturą, jakiego nie
miałam w Warszawie, a z drugiej strony cieszyłam się, że nie będę musiała żyć już
w tym domu w którym straszy.Przyszedł czas też na rozmowę i
zwierzenia na temat tego co tam przeżywałam.Mama powiedziała mi, że wie o tym
wszystkim, bo wielokrotnie słyszała jak pukało do okna w jej pokoju albo jak
ktoś chodził po strychu, gdy ja już spalam.Powiedziała mi też, że nie tylko jej
ciotka zmarła w tym domu, ale kilka innych osób oraz o tym, że gdy jej wujek z
ciotką kupili ten dom za wygraną w totka od rodziny zmarłej właścicielki
domu to podczas wyjazdów w delegacje wujka ciotka widziała wchodząca do domu
przez mój pokój, który był w przeszłości pokojem słonecznym i został
przebudowany, kobietę w czarnej sukni idącą przez cały dom i wchodzącą na
strych. Ciotka bała się zostawać w tym domu sama, więc poprosiła siostrę by ta
zamieszkała z nią na czas nieobecności męża.Jej siostra również była świadkiem tych manifestacji.W końcu wujek z ciotką poszli do ludzi od których
kupili dom i powiedzieli, że w domu pojawia się duch kobiety.Rodzina zmarłej
kobiety dała na kilka mszy i duch przestał się pokazywać. Ale najwyraźniej nie
pomogło to na tyle by się pozbyć go na dobre.Moja mama zataiła to przede mną, bo
wiedziała, że i tak się bardzo bałam i nie chciała dolewać oliwy do ognia, a ja
odzyskałam spokój w nowym domu.
Dodam, że o całej tej historii o
kobiecie w czarnej sukni moja mama dowiedziała się od wujka, który również
zataił to przed nią, bo nie chciał jej wystraszyć i powiedział jej dopiero po tym
jak się wprowadziłyśmy do jego domu.Miał również zwyczaj zamykania drzwi od
mojego pokoju przed godziną 22.00 i raz byłam świadkiem takiej sytuacji, kiedy jeszcze żyła ciotka mojej mamy, że nagle poderwał się z krzesła i powiedział "
trzeba zamknąć bo przyjdzie..." i zamknął drzwi do pokoju, który stał się
później moim pokojem. Moja mama wtedy zapytała "kto przyjdzie?" on
wtedy udał głupiego i powiedział ",a może ktoś przyjdzie i strzeli w łeb..." Wtedy jego dziwne zachowanie nie miało dla nas żadnego
uzasadnienia i było pozbawione sensu, ale z czasem go nabrało.
I podkreślę jeszcze jedno - że strachu
jakiego doświadczałam w tym domu nie życzyłabym najgorszemu wrogowi .
Jeśli chcesz się podzielić swoimi przeżyciami z nieznanym to napisz do mnie na adres e-mail : ponury1@poczta.onet. eu lub na priv na facebooku. Zapewniam na życzenie anonimowość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz