Polecam

wtorek, 14 maja 2019

Śmierć kliniczna - przypadek Ewy Wiraszka

Dziś zapoznamy się z opisem przeżyć ze śmierci klinicznej,który opracowała dla mnie, na potrzeby publikacji Ewa Wiraszka.

Miejsce zdarzenia : Poznań, województwo Wielkopolskie
Czas zdarzenia : rok 2013

Jej opis :

W młodości czytałam "Życie po życiu" i mam nadal na półce w domu, ale nigdy nie przywiązywałam do tej sprawy wagi, do czasu! Minęło 30 lat i w obliczu śmierci, nagle znalazłam się w jak by innym wymiarze.W roku 2013 ciężko zachorowałam, moje ciało przestało funkcjonować stopniowo. Od kwietnia tego roku brałam lek czynnie biologiczny, kuracja pół roczna, która strasznie mnie wykańczała fizycznie i psychicznie, jak przy chemioterapii. Pracowałam zawodowo, nie brałam L-4 całe wakacje i to już bardzo mnie osłabiło. Aby przetrzymać dolegliwości i sprostać zadaniom w pracy, byłam na lekach przeciwbólowych. W sierpniu organizm już nie dawał rady i nagle dostałam krwotok i trafiłam do szpitala ginekologicznego. Od tego czasu właściwie zaczęłam umierać, ale organizm walczył tzn. bóle miałam całego ciała. Zanim zorientowano się na SOR-ze, że chodzi o nerki, wpadłam nagle w stan dziwnej obojętności. Przygotowywać mnie zaczęto do hemodializ w szpitalu na oddziale.Z osoby panikującej, że umrze, nagle zobojętniałam, jakby ten świat przestał mnie obchodzić. Ja, co testament jeszcze parę chwil wcześniej chciałam pisać, nie czuję nic, ale widzę wszystko, czuję tę moją obojętność, inną niż nigdy wcześniej.Lecz jeszcze obserwuję, leżę, po chwili przy łóżku widzę osoby w białych fartuchach,które mówią coś o mnie, czy do mnie, a ja chcę odpowiedzieć. A tu nic! Leżę chcę ręką dotknąć osobę, co bliżej stała, a ja nie mogę podnieść, chcę powiedzieć,ale nie mogę. Zaczęłam krzyczeć, że tu jestem! dlaczego mnie lekceważą ?! emocje czuję do teraz, to był koszmar. Ta złość była we mnie bardzo męcząca. Z obojętności do złości, nie wiem, czy oczy otwarte miałam, ale emocje tak mocne, że nie chcę tego przeżywać, być i nie być równocześnie.Po chwil ciemność, ale spokojność, czas nie wiem, jaki, ale na tyle by pamiętać tę czerń, i nagle zmiana, jasność mnie otacza. Też długo to nie trwało, dłużej niż w czerni, ale tutaj było ciepło, spokojnie. Otaczała mnie jakaś jasność, co nie raziła, patrzyłam odważnie, nie jak w słonce, co zaraz razi. Nic mnie nie raziło tak jak bym to ja była tą jasnością. Miłe doświadczenie, tęsknię za tym bardzo codziennie.Po tej chwili znowu nagły zwrot, ale teraz to do szpitala na ojomie się budzę, nie na sali chorych i czuję potworny żal, nie wiem do kogo nawet. Jestem wściekła, zawiedziona, tak jak by mnie ktoś oszukał! I w myślach, że ja nie chcę tu być! Nie chodzi o ojom, w tym chorym ciele z rurkami w szyi, rękach i pampersie Nie! Ja chcę wracać! Nie chcę cierpieć i walczyć i mieć dializ! To czuję jako rozpacz, na sali intensywnej terapii była jedna pani i było ciemno, żadnego mocnego światła, pytałam się jej.Poczułam się zawiedziona, nie tęskniłam za rodziną nic, żołądek nie chciał pracować. Przyszła pani doktor i powiedziała, że walczą o moje zdrowie, ale to wymaga czasu, bo wszystkie narządy wewnętrzne przestały działać. Nie pracowały nerki, śledziona, trzustka, żołądek i te sercowe ataki musiały być skoro tam na ojomie się znalazłam. Takie epizody ze straceniem przytomności miałam wtedy dwa. Trudno ni określić, kiedy był ten stan w jasności, czy jako pierwszy czy drugi. Od tego czasu pomału do zdrowia dochodziłam, nerki uratowano! Narządy zaczęły działać. Jedynie, co uszkodziło się nie odwracalnie to kręgosłup, od 6 lat chodzę o kuli, leżenie płasko miesiąc pogorszyły stan kręgosłupa bardzo mocno.
Wraz z odnową moich narządów wewnętrznych zaczął napływać spokój mentalny. Mimo tego, że jestem osobą emocjonalną, zaczęłam być i racjonalną. Przed pobytem w szpitalu w swoim życiu nie działo się dobrze, moje wybory były dziecinne i irracjonalne. Teraz harmonia jest we mnie i moim celem w życiu. Nie tracę energii swojej dla ludzi mi nie życzliwych, skupiam się na sobie, a to daje mi siłę by dla innych być osobą wiarygodną.Zmiana jest ogromna, i mimo że tęsknię za tą jasnością, idę dalej i czekam spokojnie na swoją kolejkę. Wiem, że jest coś dalej, jakaś inna forma istnienia, koniec/ początek.




Jeśli mieliście państwo podobne przeżycia lub chcielibyście podzielić się jakąś swoją inna historią wymykającą się współczesnej nauce to proszę pisać do mnie na adres e-mail : ponury1@poczta.onet.eu lub na priv na facebooku. Na życzenie zapewniam anonimowość.

Piotr Gadaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz