sobota, 3 kwietnia 2021

Zjawisko błędu - relacje

Po publikacji dotyczącej zjawiska błędu dostałem wiele relacji o przeżyciach z tym fenomenem. Gwoli przypomnienia do zjawiska błędu dochodzi ,gdy w dobrze znanym miejscu człowiek nagle traci orientację, gubi się, czuje, że zabłądził i dziwi się jak to w ogóle możliwe.

Jeśli ktoś z państwa nie czytał pierwszej publikacji to może zapoznać się pod tym linkiem : https://wtajemniczeni-pg.blogspot.com/2021/02/zjawisko-bedu.html 

Relacja pierwsza :

Miejsce incydentu : okolice Częstochowy, woj. Śląskie 

" Mój tata tak miał kilkanaście lat temu. Pokonywał samochodem często jedną trasę. Gdzieś pod Częstochową jechał prostą drogą, po drodze mijał zajazdy, które dobrze znal z widzenia, jakiś zjazd do innej miejscowości, stała i znana trasa. I pewnego razu minął wszystkie znane sobie punkty, jadąc godzinę trasą na wprost- znalazł się z powrotem w miejscu, gdzie był godzinę wcześniej. "


Relacja druga : 

Miejsce incydentu : Szucie, gmina Skrwilno, woj. Kujawsko - Pomorskie

Witam Panie Piotrze

Mogę się podzielić własnym doświadczeniem na temat „ błędu” którego sam doświadczyłem. Miałem wtedy około 14-16 lat. Działo się to na wsi. Od mojej babci często chodziłem w odwiedziny do moich kuzynów do innej wsi. I po poznaniu drogi na skróty przez pola , prawie zawsze tamtędy chodziłem( więc można powiedzieć że znałem ten skrót bardzo dobrze).Któregoś razu jednak zdarzyło się tak że dosłownie straciłem orientację , nie mogąc w żaden sposób rozpoznać terenu. Ale jednocześnie w tym momencie miałem świadomość żeby się nie ruszać z tego miejsca i zachować spokój. Tak też zrobiłem stojąc w miejscu , rozglądałem się i nic, nie wiedziałem gdzie jestem. I jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi żeby broń Boże się nie kręcić( bo nie wyjdę z tego miejsca). I tak stałem próbując chłodno ocenić sytuację. Stwierdziłem że skoro zachowałem kierunek nie ruszając się z miejsca, to idąc w kierunku na lewo dojdę do drogi. Obrałem sobie punkt i tak też zrobiłem. Do drogi doszedłem , ale moim zdaniem trwało to dłużej niż zwykle. Od tamtego czasu nigdy więcej nie poszedłem tym skrótem.

Pozdrawiam Piotr "


Relacja trzecia :

Miejsce Incydentu : Burowo, powiat Goleniowski, woj. Zachodniopomorskie

"Ja kiedyś z kuzynką szłam do pociągu dobrze znaną nam leśną ścieżką i w pewnym momencie nie mogłyśmy wyjść z tego lasu, chodziłyśmy w można powiedzieć w kółko ciągle w to same miejsce nie było końca żeby wyjść z tej ścieżki i dotrzeć na dworzec Zrezygnowane a zarazem już naprawdę przestraszone zawróciłyśmy i poszłyśmy inną drogą dłuższą o 2km. Do dzisiaj nie wiemy dlaczego to nas spotkało i co to było Na pociąg dotarłyśmy całe i zdrowe nawet zdążyłyśmy. Burowo to lasy drzewa dużo przyrody, a na środku wioski cmentarz niemiecki. Pozdrawiam "


Relacja czwarta : 

Miejsce incydentu : Pogranicze Kotuń / Trzemuszka ( okolice Siedlec ), woj. Mazowieckie

" Dzień dobry, właśnie przeczytałam Pana post "Zjawisko błędu" i postanowiłam opisać swoje niedawne podobne przeżycie.

Późną jesienią 2020 wyszłam jak co dzień ze swoimi psami na poranny spacer do pobliskiego lasu. Było pochmurnie  i mgliście. Nagle zauważyłam, że wyszło słońce, a psy zwykle biegające w pewnej odległości ode mnie idą tuż obok. Rozejrzałam się, myśląc, że może jakiś dzik jest w pobliżu i się boją. Dookoła rosły ogromne świerki, wiekowe dęby, brzozy, których wcześniej nigdy nie widziałam. Podziwiałam stare drzewostany i zastanawiałam się jak to możliwe, że w tak niedużym w sumie lesie, który przemierzam codziennie z psami jak i zbieram grzyby i jagody nie trafiłam dotąd na taki dendrologiczny rarytas. Zdziwiło mnie, że jest ciepło, drzewa zachowały liście, a ściółka leśna pozbawiona plastikowych butelek, które zwykle zbieram i wynoszę z lasu. Nadal świeciło słońce, a psy nie oddalały się ode mnie i były wyraźnie zdezorientowane i wystraszone. Myślałam, że to może jakaś enklawa, ostoja leśna, ale cały czas szłam na północ i dawno powinnam dojść do asfaltowej drogi, a drzew nie ubywało, nie mijałam również żadnych znanych mi wcześniej dróg leśnych. Pomyślałam, że zabłądziłam, co w sumie było niedorzeczne, bo las znam bardzo dobrze. Postanowiłam zawrócić.Po upływie dłuższego czasu nagle większy pies zaczął biec i raptownie skręcił w bok w jakąś dróżkę. Pobiegłam za nim. Po ok 100 metrach znalazłam się w dobrze znanym mi miejscu. Stało się to nagle. Odetchnęłam z ulgą ja i wyraźnie moje psy. Znów było pochmurnie i chłodno. Postanowiłam zaznaczyć to miejsce, by następnego dnia móc tu wrócić i zrobić zdjęcia tym starym pięknym drzewom. Niestety, od tamtej pory przemierzyłam las wzdłuż i wszerz kilkadziesiąt razy. Pytałam też okolicznych mieszkańców o takie stare drzewa. Ich po prostu w tym lesie nie ma. Cieszyłam się, że mogłam znaleźć się w innym czasie, o innej porze roku i widzieć piękną puszczę. Jednak zastanawiałam się, czy gdyby nie pies to czy odnalazłabym drogę wyjścia. Szukając w necie informacji o podobnych sytuacjach trafiłam na informacje o rumuńskim trójkącie bermudzkim -lesie w Transylwanii gdzie ludzie giną bez śladu. Szczerze mówiąc rzadko teraz chodzę do tego lasu, pewnie mi przejdzie jak zacznie się jesienny wysyp grzybów.:)

Nie piszę postu w grupie Orbita N, ponieważ jestem bardzo wrażliwa na hejt, a nie wszyscy członkowie podchodzą do wielu tematów poważnie.

Nazywam się ***** ********(proszę o anonimowość), a las znajduje się na granicy Kotunia i Trzemuszki, ok km od Siedlec.

Pozdrawiam Pana serdecznie. ***** "

--> Info od autora blogu : Gwiazdki zostały wpisane w miejsce podanego imienia i nazwiska

                                                                      foto Piotr Gadaj. Przypadkowe zdjęcie jako dodatek


Relacja piąta :

Miejsce incydentu : Mikowice, powiat Namysłowski, woj. Opolskie

" Raz miałem taki przypadek będąc na grzybach, po obraniu bardzo znanego mi kierunku w stronę miejsca zamieszkania, idąc zbierałem grzyby i 3 razy trafiłem w to samo miejsce z którego wyruszyłem , w końcu nie patrząc już na grzybki udało się wyjść z lasu. Dodam tylko, że byłem tam setki razy na grzybach i nigdy nie doświadczyłem takiego czegoś. Z drugiej strony lasu jest stare cmentarzysko (kurhany) może to miało cos wspólnego z tym, nie mam pojęcia "


Relacja szósta : 

Miejsce incydentu : Niemcy, Saarland, Weiskirchen, Thailen

" Codziennie biegałam tą samą trasą przez las. Pewnego popołudnia jak zwykle 100%odprężenia i totalny luz mentalny, naginam sobie przed siebie znaną mi ścieżką....i pyk...dosłownie droga prowadzi w zupełnie inne miejsce ...ok..ok... pomyślałam, zamyśliłam się...Moja wina...zwrotka w tył i ... po paru minutach wszystko w znowu tak jak powinno być. Centralnie pomyślałam, że mam coś z kopułką...no ale Dziękuję! Okazuję się że jednak jestem zdrowa. (Mniej- więcej )..przeżycie nie konieczne godne polecenia ... "


Relacja siódma :

Miejsce incydentu : Wielka Brytania, Szkocja, Roslin Glen Country Park

" Mieszkam w Szkocji pod Edynburgiem, będąc na spacerze w lesie będącym częścią doliny rzeki Roslyn (który znam bardzo dobrze, chodzę sobie w tej okolicy od wielu lat) nagle sobie uświadomiłam, że nie wiem gdzie jestem, a tam naprawdę nie da się zgubić, nie mogłam zidentyfikować żadnego znajomego punktu. Najdziwniejsze dla mnie było to, że nie widziałam mostu, który prowadzi do ruin zamku. Wszystko to było bardzo dziwne. Na szczęście po jakimś czasie kręcenia się w kółko, nagle wszystko wróciło do normy i już nie miałam problemu z identyfikacją tego gdzie jestem. Roslyn Glen to jest generalnie trochę dziwne miejsce i zawsze kiedy tam jestem mam wrażenie jakby ktoś mnie obserwował, ale po raz pierwszy miałam taka sytuacje że będąc w miejscu gdzie się nie da zgubić i które znam od lat, nagle nie wiedziałam i nie rozpoznawałam gdzie się znajduje. "

Relacja ósma : 

Miejsce incydentu : Czaniec, powiat Bielski, woj. Śląskie

" Cześć. Witam serdecznie. No mam swoje doświadczenie z tzw. "zjawiskiem błędu". W moim przypadku też wystąpił w lesie. W 2019 roku jak zwykle pojechałem w góry (u mnie to 10 minut samochodem) w swoje miejsca na grzyby. Jak zwykle, nigdy się nie spieszyłem, tu postałem, tam do drzewa się przytuliłem,,, Lubię to robić odczuwam wtedy jakiś kontakt taki bliski z lasem i tym co w nim jest. Taki mój charakter. Przytuliłem się do drzewa i stało się coś dziwnego, nagle straciłem orientację. Nie wiedziałem gdzie jestem miałem uczucie stanu kompletnej niewiedzy i tego co się działo. Trwało to w moim odczuciu dość długo ale poczucia czasu nie miałem. Jedyne co pamiętam to drzewa las zalane promieniami słońca i tak jak by mgła była i te promienie było widać w tej mgle. Po jakimś czasie się ocknąłem i pierwszy moment i zdziwienie co się stało. Pierwsze co dotarło do mnie to to że stałem pod drzewem ale jak się ocknąłem nie byłem pod tym drzewem wręcz stałem na takim nie dużym miejscu bez drzew. Nie mogąc w pierwszej chwili określić gdzie jestem, zacząłem się rozglądać w koło i po jakiejś chwili dotarło do mnie gdzie jestem i w jakim miejscu. Dziwnym było to że chciałem trafić pod to drzewo gdzie się to wydarzyło ale w żaden sposób nie widziałem ani nie znalazłem tego drzewa choć wiedziałem jak wyglądało, była to gdzieś 80-letnia Sosna o dość grubym pniu. I jakoś nawet w zeszłym roku chciałem do niej trafić i w żaden sposób takiej Sosny nie znalazłem w tej okolicy. Sam czas trwania tego zdarzenia nie jestem w stanie określić. Jedyne co pamiętam to słońce chyba świeciło trochę bardziej poziomo, ale to tylko moje odczucie. Jak się to ma do faktycznego stanu nie jestem w stanie stwierdzić. Takie było moje doświadczenie w tym temacie. Pozdrawiam. "


Jeśli ktoś z państwa chciałby podzielić się swoimi przeżyciami to proszę pisać do mnie na e-mail : ponury1@poczta.onet.eu lub znaleźć mnie na facebooku. Na życzenie zapewniam anonimowość.

Piotr Gadaj


1 komentarz:

  1. Czytam tą relację gdzie w lesie znajdują się kurhany i przypomniała mi się własna przygoda. Parę lat temu w koszalińskich lasach poszedłem na wędrówkę szukać takich starych miejsc pochówku. Miały tam być, w przewodniku opisane jak je znaleźć, ale jednak nie było to takie proste. Byłem tam pierwszy raz i trudno miałem trochę z orientacją, niebo zasłonięte przez chmury, padał deszcz, a ja z kapturem na głowie szukałem dróżki, która miała mnie zaprowadzić w moje miejsce. Idąc lasem, tak naprawdę słyszałem tylko ocieranie plastykowego kaptura, który chronił mnie przed deszczem, było to takie monotonne, że jakby sprawiło to jakiś rodzaj transu. Nie wiem jak długo tak szedłem, ale w pewnym momencie spojrzałem do tyłu i byłem w tym momencie bardzo niepewny jak ja tu doszedłem, ile razy skręciłem i jak wrócić do samochodu? Tak jakbym ostatnie kilka(naście) minut gdzieś zgubił, nie pamiętałem drogi, jaką pokonałem. Już dłużej nie myślałem o dalszej wędrówce tylko zawróciłem do samochodu. Nie było to takie typowe zagubienie, ale myślę, że nie wiele brakowało. Nie wystraszył mnie las, nic z tego, jedynie to, że nie pamiętałem pokonanej drogi i ile razy zmieniałem kierunek. Może to był jakiś znak, ponieważ owe kurhany później znalazłem.

    OdpowiedzUsuń