Kupiłam w swoim czasie książkę ksero z fragmentami z książki Roberta Monroe
dot. wychodzenia z ciała. Jest rok 1983, ćwiczę wg książki wibracje, wysuwam
się z ciała, ale nie oddalam z pokoju.
Aż – pamiętam był marzec (konkretnie noc z 15 na 16 marca – nigdy nie zapomnę!)
czuję, że jakaś siła wyciąga mnie z ciała. Robię zabezpieczenie ciała, żeby mi
go ktoś nie zasiedlił podczas mojej nieobecności
i...wiszę pod sufitem, niżej widzę ciało w przeźroczystym kokonie. Pomyślałam,
że skoro już wyszłam to pójdę do mojej przyjaciółki Stasi, która leży w
szpitalu po operacji tarczycy w dodatku niedawno zmarł jej ojciec i była
podłamana.
Z lekkim szumem przeleciałam (?) i jestem w sali szpitalnej. Widzę, że Stasia
prawie siedzi na łóżku, pod szyję jest przykryta kocem w kratkę, ale
stwierdzam, że jej tu nie ma i znowu szuuu przemieszczam się z szumem znajduję
ją nad morzem.
Mówię do niej pocieszające słowa, ale ona nie kontaktuje ze mną, jest
smutna...Nagle słyszę szum jakby wiatru odwracam głowę w tym kierunku i widzę,
że nad morzem unosi się zbliżając się do nas postać kobiety ubrana na niebiesko
i świecąca olśniewająco pięknym światłem. Zatrzymała się przy nas i coś mówiła,
ale początek mi uciekł, ponieważ oglądałam postać ze wszystkich stron szukając
...kabla, którym miałby płynąc prąd zasilający oświetlenie postaci. Kabla nie
było, zmitygowałam się i zaczęłam słuchać co mówi.
Mówiła, że z rozwojem człowieka jest jak z wchodzeniem po spiralnych schodach w
górę, zrobiła ruch ręką i pokazała, że między dołem, gdzie było morze a niebem
utworzyło się takie spiralne przejście, na którym pojedynczo szli ludzie.
Powiedziała, że idąc tak – widzimy/rozpoznajemy tych, którzy pod pod nami w
znaczeniu na niższym jeszcze poziomie, ale tych wyżej stojących nie
rozpoznajemy, bo widzimy im tylko nogi, a nie twarze.
Powiedziała też, że im ktoś jest wyżej tym gorszy upadek, nawet chciałam się
przypatrzeć czy aby ktoś z góry nie zleci, ale pomyślałam szybko, że nie chcę
tego widzieć. Zwróciłam uwagę na twarz postaci, popatrzyła na mnie niezwykłymi,
pięknymi oczami i powiedziała, że nam pomoże – zrozumiałam, że w drodze rozwoju
i nagle z szarpnięciem i łomotaniem serca znalazłam się w łóżku.
Nie spałam do rana, nie mogłam się doczekać kiedy pójdę do szpitala i opowiem
Stasi o nocnym przeżyciu.
W szpitalu dowiedziałam się, że owszem Stasia spała na siedząco, bo były jakieś
komplikacje po operacji, przykryta była dodatkowo kocem, bo było jej zimno, ale
niestety nie pamiętała nocnego zdarzenia czym mnie bardzo rozczarowała.
cdn. "
obraz z google jako dodatek
Jeśli chcesz podzielić się swoimi przeżyciami to napisz do mnie na priv na facebooku lub na maila : ponury1@poczta.onet.eu . Na życzenie zapewniam anonimowość.
Piotr Gadaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz