środa, 5 kwietnia 2017

Anielskie ingerencje

Czy ktoś nad nami czuwa, opiekuje się, troszczy, chroni od niebezpieczeństw ?
Jestem tego pewien, bo trochę o tym historii mówiących w życiu usłyszałem, a co najważniejsze niejednokrotnie sam odczułem takie działanie.



Historia wiary w anioły sięga starożytnego Egiptu i Babilonii. Religie tych cywilizacji mówiły o duchach i bytach, które miały być pośrednikami między ludzkością, a bogami. Dość często były to istoty zwierzęce z ludzkimi twarzami, posiadające skrzydła.
Wiele wzmianek o nich jest w starym testamencie. Niestety nie podaje się dokładnych szczegółów o ich naturze. Wiele więcej natomiast można znaleźć w pismach kabalistycznych i apokryfach. Również ludzie nie należący do żadnej religii nie rzadko są przekonani o istnieniu niewidzialnej siły, która ma im pomagać.



Z racji tego, że wychowałem się w katolickiej rodzinie moje wyobrażenie istot opiekujących się nami od dzieciństwa było stricte religijne tj. byt półprzezroczysty, sunący trochę nad ziemią i potrafiący fruwać z racji posiadania swoich ogromnych skrzydeł. Nawet kiedyś taki przyszedł do mnie we śnie jak byłem dzieckiem, a energia płynąca od niego przyniosła mi ukojenie i pocieszenie.
Z upływem czasu co wiązało się z mentalnym odejściem od kościoła katolickiego, moje wyobrażenia się nieco zmieniły. Po zapoznaniu się z postrzeganiem i wierzeniami innych, którzy opisywali na łamach internetu swoje widzenie tych istot, jak również z książkami Michaela Newtona i Roberta Monroe, miałem w głowie inne wizje tych bytów. Ten pierwszy swoje opisy opierał o badania, które przeprowadził na kilkudziesięciu pacjentach, poddając ich hipnoterapii, a drugi wiedzę czerpał z podróży poza ciało fizyczne, zwanymi OOBE.
Dotarło do mnie iż każdy ma swojego przewodnika duchowego, który sprawuje nad nami opiekę. Istoty te zawsze są na wyższym poziomie rozwoju duchowego od nas. Większość z nich kiedyś reinkarnowała się wielokrotnie na Ziemi, niektóre nadal to robią, po czym wracają po swojej śmierci do świata duchowego, dalej pełniąc swą rolę. Skąd od wieków te wzmianki o uskrzydlonych, półprzezroczystych bytach ? Otóż mogą oni przybierać dowolną postać, od świetlistych kul, przez formy zwierzęce po postacie ludzkie. Zdecydowały się na anielski wizerunek, aby przyjaźnie nam się prezentować, równocześnie mając oryginalny wizerunek, aby ludzie nie mieli wątpliwości kto ich nawiedza. Jeśli ktoś jest zainteresowany rozszerzeniem swojej wiedzy to odsyłam do lektur wyżej wymienionych panów. Na początek proponuje książkę Michaela Newtona „ Wędrówka dusz. „

Jak byłem nastolatkiem często chodziłem po miejscowych bagnach, lecz wtedy jeszcze nie znałem zasad bezpiecznego poruszania się po nich. Idąc swobodnie przed siebie nagle zapadłem się pod ziemię, a raczej pod grząską masę gleby z wodą, po pas. Zacząłem powoli napadać się niżej, aż tu niewiadomo skąd wzięły się obok mnie dwie długie gałęzie sięgające pod drzewo. Szybko złapałem za nie i rytmicznie podciągnąłem się raz za razem na ich drugi koniec. Stamtąd ostrożnie. małymi krokami ruszyłem w stronę pobliskiego pola. Historię opowiedziałem sąsiadom i rodzinie, od której dowiedziałem się, że miałem sporo szczęścia, bo kiedyś tam koń zapadł się cały, a miejscowa historia na swoich kartach ma kościół, który wraz z ludźmi poszedł pod powierzchnię. Od tamtej pory długo się nie wybierałem na mokradła, aż do czasu jak opowiedziano mi o tym jak bezpiecznie się po nich poruszać. Najważniejsze jest przemieszczanie się głównie przy drzewach, gdzie nawierzchnia jest stabilna i sprawdzanie za pomocą kijka drogi przed sobą.
Innym razem, gdy wchodziłem po dość długiej drewnianej drabinie i będąc prawie na samej górze, zarwał się pode mną szczebel i zacząłem spadać w dół. Spadałem, ale nie tak normalnie, że nagle runąłem na ziemię, lecz czas zwolnił i leciałem w dół w zwolnionym tempie, dzięki czemu wyszedłem z zajścia tylko z zadrapaniami. Kiedy indziej idąc brzegiem rzeki, gdzie było stromo zarwała się pode mną skarpa, a mi tylko osunęła się noga, nie pociągnęło mnie w dół, mogłem dać swobodnie krok naprzód i iść dalej. Naturalnie, że oddaliłem się od brzegu. Odnośnie akwenów wodnych to miałem również kilka sytuacji kiedy zapadł się pode mną lód, podczas, gdy robiłem przeręble na stawie, co należało do moich obowiązków. Nie poszedłem pod tafle lodu, jak to się nie rzadko słyszy w telewizji przy takich zajściach. Wpadłem do wody, ale w błyskawicznym tempie, bez trudu zaraz znalazłem się na stabilnym podłożu. Miałem też taką sytuację, że jak wychodziłem zamyślony szybkim krokiem z parkingu na ulicę, nagle mnie cos zatrzymało, ni z tego ni z owego zamarłem w bezruchu, a przede mną przeleciał samochód, po czym normalnie mogłem się ruszyć.

Och miał się ten mój  „ anioł „ ze mną, miał. Trzeba było nierozważnego chłopca wyciągać z tarapatów. Najważniejsze, że był i jest tu ciągle przy mnie, a ja zacząłem wraz z wiekiem większa wagę przywiązywać do kwestii bezpieczeństwa.
Jeśli chodzi o inne zasłyszane historie o których wspomniałem na wstępie, to są to głównie wzmianki o pojawianiu się i ostrzeganiu w snach, co później się sprawdzało ; nagłe, gwałtowne samoistne poruszenie kierownicą w bok, co uchroniło od wypadków ; silne przeczucia, żeby czegoś nie robić, lub coś zrobić, czy prowadzenie przez koty do miejsc, gdzie było coś istotnego np. zgubiona rzecz, czy element wymagający naprawy.

Czy mamy przewodników duchowych, od wieków wyobrażanych i ukazujących się w postaci aniołów, którzy nami się opiekują ? Zdecydujcie sami, czy historie przytoczone przeze mnie potraktujecie jako łut szczęścia, czy może faktycznie jest coś na rzeczy.

Jeśli chcecie się podzielić swoimi przeżyciami do napiszcie do mnie na adres e –mail : ponury1@poczta.onet.eu.Na życzenie gwarantuje anonimowość. Można też  opisać swoje historie w komentarzach pod artykułem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz